Od pierwszych śniegów zmagamy się z aurą trzymając kciuki za warunki, które wreszcie pozwolą bezpiecznie dla koni i ludzi korzystać z uroków jazdy konnej. Niestety wciąż coś zamarzało, padało, tworzyło grudę zabójczą dla końskich kopyt. Potem przychodziła odwilż i już piszczeliśmy z uciechy po to tylko, żeby zobaczyć jak zamarza i pada. Ostatecznie rozważaliśmy decyzję otworzenia konkurencyjnego lodowiska.
Próbowaliśmy wszystkiego. Mieliśmy dwa awaryjne maneże (wyznaczane na padokach) i jeździliśmy uparcie zawsze wtedy, kiedy nie groziło to kontuzjami zwierząt. Wciąż jednak wspominamy poprzednie zimy, kiedy w terenach galopowaliśmy w najlepsze w śniegach po końskie brzuchy… Na szczęście było wiele dni kiedy nasze konie mogły odpoczywając od pracy szaleć w śniegu.